sobota, 31 października 2015

Real Nature Wilderness - recenzja karmy Maxizoo




 


 Real Nature Wilderness - recenzja karmy Maxizoo



W ramach akcji TOP FOR DOG, a także dzięki uprzejmości Maxizoo miałyśmy możliwość przetestować kolejny i już ostatni produkt. Tym razem otrzymałyśmy 4kg worek karmy Real Nature Wilderness fresh water fish. 



Maxizoo bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło już w pierwszych chwilach od otwarcia paczki. Do karmy został dołączony imienny list przewodni, ulotki dotyczące pozostałych produktów z linii Real Nature, miarka do karmy, próbka suchej karmy innego smaku, oraz plastikowe przykrywki do puszek. Profesjonalizm i szacunek do klienta w pełnej krasie :). 



Jak widać na zdjęciu, Vega również doceniła podejście Maxizoo i od razu zaczęła "przeniuchiwać" zawartość przesyłki, sprawdzając dokładnie co tam dla niej jest schowane. 


Ocena organoleptyczna karmy



  Jak zapewne dobrze wiecie, już po samym wyglądzie chrupek można częściowo ocenić jakość karmy. Karmy z wyższej półki mają jednobarwne chrupki w odcieniach brązu, zwykle jedynie zbliżone do jakiegoś kształtu (żadnych gwiazdek, serduszek itd), a zamiast wielu mikrodrobinek zostawiają po sobie jedynie tłuste plamki, co ma ścisły związek z procesem wytwarzania karmy.

Tymi też cechami charakteryzuje się karma Real Nature - wszystkie chrupki są ciemnobrązowe, zbliżone kształtem do trójkąta i nie pozostawiają po sobie pyłu.




Skład 

Skład karmy najlepiej czytać w języku angielskim, ponieważ czasem zdarzają się błędy w tłumaczeniu. W tym przypadku żadnych błędów się nie dopatrzyłam, dlatego poniżej zamieszczam skład już w języku polskim. 



Skład karmy jest bardzo dobry. Na pierwszym miejscu są ryby, później warzywa i owoce oraz różne dodatki (np. siarczan glukozaminy i siarczan chondroityny). W karmie nie ma zbóż, co jest dla mnie wielkim plusem, ponieważ dzięki temu karma może okazać się bardzo dobra dla alergików.

W składzie analitycznym białko stoi dość wysoko (32%) dlatego karma sprawdzi się u psów sportowych, jednak nie będzie najlepsza dla zwierzaków mających problemy z nerkami. 
Zawartość tłuszczu jest dość niska (16%) dzięki czemu karma może sprawdzić się u psa z nadwagą, którego właściciel chce odchudzić ;).


Dawkowanie  




Dla psa o masie 25 kg dzienna dawka karmy wynosi około 250 g. Nie jest do duża ilość (średnia dawka dla karm innych marek wynosi około 300-350 g dla psa o wadze 25 kg) co świadczy o tym, że karma jest wartościowa pod względem odżywczym i nie ma zbędnych wypełniaczy. Jest to również ważne pod względem ekonomicznym ponieważ jeden worek starczy nam na dłuższy okres czasu. 





Podsumowanie


Jestem zwolennikiem BARFa i jest to podstawa żywienia mojej Vegi, jednak suchą karmę traktujemy jako formę nagrody na spacerach oraz treningach i w tym przypadku karma sprawdza się idealnie. Niewielkie rozmiary karmy, intensywny zapach, bardzo dobry skład i przystępna cena (karmy podobnej jakości są znacznie droższe) sprawiają, że z pewnością będę co pewien czas odwiedzać Maxizoo w poszukiwaniu Real Nature. 

Z czystym sumieniem polecam tę karm, Vega chyba też ;). 






Dziękujemy TOP FOR DOG za możliwość testowania produktów. 


czwartek, 17 września 2015

Orbee-Tuff® Orbee Ball - recenzja piłki Planet Dog



W ramach akcji TOP FOR DOG, a także dzięki uprzejmości sklepu Tricky Pick miałyśmy możliwość przetestować kolejny produkt. Tym razem otrzymałyśmy piłkę Orbee-Tuff Orbee Ball firmy Planet Dog, zdobywającej w Polsce coraz większą popularność. 

Jak widzicie piłka kształtem oraz wyglądem przypomina planetę, co sprawia, że potocznie jest nazywana "planetką" ( nie, wcale nie ma to związku z nazwą producenta ;)! ).

Wygląd i wykonanie 

 

Produkt wykonany jest w całości z miękkiej i jednocześnie sprężystej gumy w soczystych i rzucających się w oczy kolorach. Według producenta materiał z którego wykonana jest piłka podlega w 100% recyklingowi. 





Powierzchnia planetki ma ciekawą, jakby chropowatą fakturę, która powinna ograniczyć wyślizgiwanie się piłki z psiego pyska, czy obślinionych rąk właściciela, a do tego posiada dwa otwory przez które bez większego problemu można przewlec sznurek by urozmaicić zabawę z psem choćby po przez proste szarpanie. 




Gdyby tego było mało dodam, że piłka pachnie miętą. Zapach jest naprawdę ładny i niezbyt intensywny co jest dla mnie ogromnym plusem. 


Użytkowanie i wytrzymałość

 


Piłka jak na piłkę przystało spełnia idealnie wszystkie swoje zadania: 
- sprężysta guma sprawia, że piłka dobrze odbija się od podłoża urozmaicając aportowanie
- średnia twardość umożliwia psu "dziamganie" piłki bez obawy o uszkodzenie zębów
- otwór w piłce stwarza dodatkowe możliwości zabawy - wykonanie szarpaka, napełnienie smakołykami 




Planetka jest dość wytrzymała - mimo intensywnego gryzienia, nie widać na niej śladów po zębach czy pazurach, jednak wystające "kontynenty" mogą zostać obgryzione przez bardziej ambitnego i destruktywnego psiaka w chwili nieuwagi właściciela, co miało miejsce również w naszym przypadku. Nie wpływa to zupełnie na funkcjonalność piłki, którą dalej można z powodzeniem używać.





Podsumowanie


Piłka sprawdzi się nawet u bardziej wymagających psów jakimi są TTB, także śmiało mogę polecić zakup. 

Jedynym minusem, który może odstraszyć jest cena zabawki... W tym momencie polecam się wszystkim zastanowić czy lepiej wydać więcej na 1 zabawkę, która posłuży dłuższy czas, czy co chwila kupować nową piłkę, która zostanie zniszczona po 2óch razach? 
Ja wybieram 1 opcję :). 








niedziela, 21 czerwca 2015

Legowisko HobbyDog - recenzja w ramach akcji TOP for DOG






Nie tak dawno na naszym fanpage wspominałam, że wraz z Vegą zostałyśmy testerami w akcji TOP FOR DOG. Z tej okazji, jako pierwszy produkt do zrecenzowania, otrzymałam legowisko polskiej firmy HobbyDog.  

Przyznam się bez bicia, że bałam się trochę tej recenzji, ale o tym napiszę później. 



Legowisko przyszło do nas zapakowane w białą folię, dość łatwą do ściągnięcia, czym spokojnie mogła zająć się Vega :). 

Jak widać rozpakowywanie było dla niej niemałą frajdą, przy czym robiła to na tyle delikatnie, że nie musiałam się obawiać o przypadkowe zniszczenie posłania. 

Legowisko okazało się idealnie dopasowane kolorystycznie do naszego pokoju, co było bardzo miłą niespodzianką. Ponad to otrzymaliśmy również zapasową poduchę w żyrafi wzorek. 




Wykonanie


Legowisko już na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo solidnie wykonane. Przy bliższych oględzinach wrażenie wcale nie słabnie. Od razu można odczuć, że trafiło się na wysokiej jakości produkt. 


Legowisko niemal w całości wykonane jest z miękkiej eko-skóry, częściowo ozdobionej pikowaniem. Ścianki legowiska jak i sama poduszka są grubo wypełnione granulatem z pianki polipropylenowej, a także porządnie zszyte, dzięki czemu posłanie cały czas zachowuje swoją pierwotną formę oraz nie rozchodzi się w miejscu łączeń materiału. Całość wykończona jest połyskującym, satynowym sznurem. 



Wygląd


Design legowiska oraz materiał z którego jest wykonane sprawia, że posłanie wygląda elegancko i niebanalnie. Przy odpowiednim dobraniu kolorystyki z pewnością wpasuje się zarówno w nowocześnie jak i klasycznie urządzone pomieszczenie. 



Użytkowanie


Tak jak wspominałam na początku, bałam się trochę tej recenzji, a strach był związany z niszczycielskimi zapędami Vegi (poprzednie legowiska udało jej się zniszczyć w ciągu kilku dni), jednak całe szczęście moje obawy okazały się bezzasadne. 

Legowisko przetrwało kopanie, podgryzanie, węszenie i skakanie co tylko dobrze świadczy o jakości wykonania. Nieznacznie ucierpiała poduszka wykonana z eko-skóry (Vega postarała się o wygryzienie dwóch dziurek), jednak nie stanowiło to większego problemu ponieważ mogłam ją odwrócić na drugą stronę lub wymienić na poduchę z żyrafim wzorem. 

Ogromnym plusem jest dla mnie łatwość w utrzymywaniu legowiska w czystości. Sierść nie zostaje na obiciu posłania, dzięki czemu wygląda ono cały czas schludnie. Najwięcej "brudu" zostaje na poszewce poduchy, którą w prosty sposób można zdjąć i wytrzepać, lub wypłukać/uprać by odzyskała świeżość. Całe legowisko również bez problemu można rozłożyć na czynniki pierwsze, dzięki suwakowi w jego spodniej części - po wyjęciu wkładów, pokrowiec wrzucamy do pralki i gotowe.  

Na pochwałę zasługuje również piankowe wypełnienie. Mimo licznych wygibasów w wykonaniu Vegi wypełnienie posłania wciąż jest na swoim miejscu. 






Podsumowanie


Legowisko charakteryzuje się tym, czym według mnie powinno cechować się każde psie posłanie, czyli:
  • jest wytrzymałe
  • łatwe w utrzymaniu czystości
  • wypełnienie się nie przemieszcza
  • dobrze się prezentuje

Jeśli zastanawiacie się nad kupnem nowego posłania, które posłuży dłuższy czas to szczerze polecam, legowisko jest zdecydowanie warte swojej ceny. Vega lubi na nim spać, a to już samo w sobie jest ogromnym plusem (w końcu mam łóżko tylko dla siebie). 



środa, 18 marca 2015

Meteorlight K9 - bawimy się w ciemnościach

Przygotowując się do napisania postu dotyczącego TTB, który będzie odnosił się do naszej strony Mój pies NIE jest mordercą! postanowiłam podzielić się z Wami czymś co jest dla mnie od niedawna niezastąpione na wieczornych spacerach. Ale przejdźmy do konkretów.

Dni są coraz dłuższe jednak wieczorami nadal jest dość ciemno, co zdecydowanie utrudnia aportowanie piłek - już nie pamiętam, ile razy musiałam szukać zabawek w ciemnościach przyświecając sobie telefonem komórkowym. I tu na pomoc przyszedł fejsbukowy psi bazarek, na którym udało mi się kupić używaną piłkę Meteorlight K9 firmy NITE IZE.






Opis producenta:

Piłka wykonana jest z wytrzymałej gumy (nie jest  przeznaczona do żucia). Posiada zabezpieczenie przed przypadkowym włączeniem i wyłączeniem, jest odporna na wstrząsy oraz wodę. Dioda wewnątrz piłki daje jasne i rozproszone światło. Występuje w kilku wariantach kolorystycznych: czerwonym, zielonym, niebieskim i wielokolorowym. 
Średnica piłki: 6,4 cm
Waga piłki: 128g
Zasilanie: dwie litowe wymienne baterie cr 2016 3V
Waga: 128g





Moje wrażenie:

Zacznę od tego, że na początku nie byłam w stanie włączyć piłki i już myślałam, że kupiłam jakąś zepsutą, jednak po sprawdzeniu baterii, wyjęciu i ponownym wsadzeniu przycisku włączającego okazało się, że wszystko działa, tylko ja mam zbyt mało siły (ekhm, dodam, że płeć męska też miała problem z włączeniem piłki). Dlatego piłkę włączam przyciskając ją butem do chodnika - metoda sprawdza się całkiem nieźle, dlatego szczerze ją polecam. Oporność we włączaniu/wyłączaniu mimo początkowych trudności jest dla mnie dużym plusem, ponieważ eliminuje to ryzyko przypadkowego wyłączenia jej podczas aportu. 







Przejdźmy dalej.

Piłka jest dość ciężka i twarda, a jej powierzchnia jest lekko chropowata. To wszystko sprawia, że świetnie leży w dłoni oraz nie wyślizguje się podczas rzutu, nawet gdy jest dość mocno obśliniona ;). Ponad to wykonanie piłki oraz jej waga skutecznie zniechęciło moją Vegę do jej żucia - mądre psisko od początku zrozumiało, że po tę zabawkę się tylko biega i przynosi :).

Natomiast jeśli idzie o widoczność to zupełnie nie ma na co narzekać :).






Piłka świeci jasnym, rozproszonym światłem, jest doskonale widoczna zarówno dla mnie jak i dla psa, więc o potencjalnym zgubieniu można całkowicie zapomnieć.




Podsumowując:

Piłka idealnie się sprawdzi na wieczornych i nocnych spacerach, gdy chcecie zmęczyć trochę psa po przez aportowanie i do tego szczerze ją polecam.
Jedynym minusem piłki jest cena... piłka w sklepie internetowym kosztuje ok 50 zł to jednocześnie dużo i mało. Dużo jak na piłkę, która służy nam do zabawy jedynie wieczorami i nocą, a mało jak na tak solidny produkt, który (poza wymianą baterii) przetrwa dłuższy czas (przypomnę, że sama kupiłam piłkę używaną, która dalej świetnie działa).

środa, 11 marca 2015

Jolly Ball Romp-Roll - recenzja piłki



Co jakiś czas dostaję pytanie odnośnie piłki trudnej do zniszczenia przez TTB, dlatego postanowiłam, że czas opisać to co zdołało u nas przetrwać. 

W listopadzie korzystając ze zniżki znajomej kupiłam Vedze Jolly Ball Romp-Roll firmy Jolly Pets. Wybrałam rozmiar średni - 15 cm - Vega wówczas miała niewiele ponad pół roku, dlatego właścicielom dorosłych TTB polecałabym nie sugerować się naszym wyborem tylko postawić na rozmiar większy.







Opis piłki ze strony producenta:

"If your dog likes to retrieve at the lake, or play with other dogs, this ball is a “must have.” It is designed to be kicked, tugged, thrown, carried, and launched! This ball floats, even if punctured."

i filmik: 




W skrócie: Piłka jest zaprojektowana do kopania, szarpania, rzucania, aportowania. Unosi się na wodzie nawet w przypadku przebicia. 

Dostępne kolory : niebieski, pomarańczowy, czerwony, różowy, błękitny. 
Piłka różowa, pomarańczowa i błękitna dodatkowo pachną.
Średnice piłek - od 10 do 20 cm

Pierwsze wrażenia.

Piłka jest wykonana z polietylenu, sprawia wrażenie twardej i trudnej do ściśnięcia, jednak im pies się nią dłużej bawi tym zabawka nabiera większej plastyczności. Przeciągnięty przez środek piłki sznur ułatwia szarpanie i aportowanie, co jest idealnym sposobem na początek by zachęcić psa do zabawy. 
W naszym przypadku Vega dość szybko rozprawiła się ze sznurem, dodatkowo zniechęcające było dla niej obijanie się piłki o ciało w trakcie szarpania, dlatego postanowiłam na stałe wyjąć linę.

Ze względu na porę roku piłką bawiłyśmy się jedynie w mieszkaniu, co ograniczało się głównie do szarpania, przeciągania, memłania i obgryzania. 






Jak widać na zdjęciu piłka ma się całkiem nieźle mimo widocznej masy śladów od zębów i pazurów - nie ma przebić, pęknięć, ani jakiś ogromnych uszczerbków, zachowała swój pierwotny kształt i nadaje się do dalszej zabawy. Może piłka nie wygląda najlepiej, jednak najważniejsze jest to, że jest w całości, a nie w kilkuset kawałkach ;).

Jak tylko zacznie się sezon działkowania to zabieramy piłę na świeże powietrze - idealnie nadaje się do zabawy na trawie, w wodzie i błocku. Duże rozmiary wykluczają zgubienie, a materiał z którego jest zrobiona umożliwia szybkie oczyszczenie z brudu.  


Podsumowując.
Moim zdaniem piłka warta jest swojej ceny. Osobiście wolę wydać więcej pieniędzy na zabawkę, która ma szansę przeżyć trochę czasu niż zmarnować parę złotych na coś, co po dwóch użyciach będzie nadawało się tylko do wyrzucenia. 

Nawiązując do "żywotności" piłki to dodam jeszcze, że Vega nie pała nieustającą chęcią zniszczenia wszystkich zabawek (chociaż czasem lubi odgryźć to co odstaje), dlatego ciężko mi określić czy właściciele dewastatorów będą zadowoleni z tego zakupu. 


Jeśli ktoś z Was ma lub miał tę piłkę to zachęcam do podzielenia się opinią.

piątek, 6 marca 2015

Wybór karmy

Wybór karmy przyprawia wiele osób o ból głowy. Szeroki wybór marek, niezrozumiałe składy sprawiają, że czasem nie wiemy już czym kierować się w wyborze dobrej karmy i zaczynamy wierzyć zapewnieniom producentów, które (nie ma co ukrywać) nie mają pokrycia w rzeczywistości. 
Sama miałam to szczęście, że temat składów karm był wałkowany parokrotnie na moich studiach, dlatego by ułatwić wam dotarcie do wiedzy dot. czytania etykiet, postanowiłam zamieścić tekst napisany przez hodowlę barbetów, który myślę, że porusza wszystkie ważne kwestie dotyczące wyboru karmy.

Jeśli coś okaże się nie do końca jasne, to piszcie proszę w komentarzach, a postaram się odpowiedzieć.


 Od siebie jeszcze dodam, że karmę można również próbować oceniać organoleptycznie. Takiej oceny dokonywaliśmy na próbkach karm różnych firm w fabryce Marsa w Kożuszkach Parcel. 

Karmy kiepskiej jakości zwykle "zachęcają" nas kolorystyką - mają zielone, czerwone, żółte chrupki (konsument myśli że kolory odpowiadają zawartości warzyw...) często w kształtach serduszek, kosteczek itp. Dodatkowo po wysypaniu takiej karmy na białą kartę, a następnie zdjęciu chrupek zostaje na kartce wiele drobin tzw "pyłu". 




Karmy lepszej jakości charakteryzują się nieregularnym kształtem chrupek w odcieniach brązu. Po wysypaniu ich na kartkę zostaje niewiele pyłu, ale za to można zobaczyć pozostałe tłuste plamki.

Poniżej znajdziecie dalsze wiadomości "w pigułce", które powinny pomóc przy wyborze kolejnej karmy.





Wybór karmy


"Napisałem ten poradnik, po tym jak spędziłem kilkanaście godzin na wyborze karmy. Dotarcie do pewnego źródła informacji wcale nie jest proste, bowiem informacje podawane przez producentów nie tyle są nieprawdziwe, co raczej wybiórcze. Nie jestem pośrednikiem ani nie zarabiam na sprzedaży karm, nie wnikam również w dyskusję o BARF’ie (który zresztą stosuję z rewelacyjnymi rezultatami), szukałem najlepszej suchej karmy i o tym będzie dalej. Smutną konstatacją jest to, że 95% sprzedawanych w Polsce karm, nadaje się co najwyżej na opał, a świadomi ich składu właściciele nigdy nie daliby by ich swoim pupilom.
Przechodząc do rzeczy, w dobrej karmie powinno być jak najwięcej wysokiej jakości mięsa, białko pochodzące ze zboża jest dużo gorszej jakości, co więcej psy nie mają enzymów pozwalającym na ich przyswajanie. Różnego rodzaju zboża, która jak potem się okaże stanowią często ponad 50 % masy karmy, są nieprzyswajalną i pozbawioną wartości odżywczych pulpą, która co najwyżej dzięki błonnikowi, może dobrze działać na jelita psa. Psy są zwierzętami mięsożernymi i to właśnie mięsa należy szukać w składzie karm, najlepiej gdy będzie ono wymienione jako składnik nr 1,2,3,4,5 itd.
Dodatek zbożowy znajduje się w karmach z dwóch powodów. Oczywisty powód to cena, upraszczając, wystarczy uświadomić sobie ile kosztuje kilogram chleba a ile kilogram np. indyka (cena oczywiście w pełni oddaje wartość odżywczą obu produktów). Mniej oczywistym powodem są „problemy technologiczne”, mączka zbożowa jest chłonna, a więc bardziej plastyczna, im więcej jej w składzie tym łatwiej jest produkować granulki karmy, mięso już tak wody nie chłonie, więc produkcja jest dużo trudniejsza. Widać to doskonale gdy weźmiemy do ręki karmę dobrej jakości, granulki mają bardzo nieregularne kształty, o formowaniu apetycznych kosteczek czy serduszek, producenci dobrych karm mogą zapomnieć.
Dla zainteresowanych – granulki karmy powstają, ze sprasowania proszku (mączki) pod dużym ciśnieniem, z użyciem pary wodnej i tłuszczu z kurczaka, który spaja elementy.
Zboże to węglowodany, w ilości wręcz olbrzymiej, podawane są zwierzętom, które ewolucyjnie są kompletnie nieprzystosowane do ich spożywania szczególnie w obfitości jaką zapewniają nam producenci karm. Dieta, która w 50-60% składa się z białego pieczywa, jest w stanie wykończyć zdrowego człowieka. Warto się zastanowić co robi z psem. Otyły pies, jest jak otyły człowiek, je dużo i źle.Pies to mięsożerca.

 Czego szukać w karmie?

Mięsa oczywiście, ale szukamy mięsa, które jest oznaczone – „kurczak”, „indyk”, „bizon”. Jeśli w składzie jest tylko „mięso”, bądź „mączka ze zwierząt”, to bardzo prawdopodobne, że nawet producent nie do końca wie (bądź wie ale z racji jakości nie chce się przyznać), co jest mielone na mączkę w jego zakładzie.
Zboże, jeśli już jest, to akceptujemy tylko pełne ziarna, żadnych włókien, fragmentów ziaren czy tego typu wynalazków. To tylko bezwartościowe wypełniacze. Duże lepiej gdy zamiast zboża, w karmie są owoce i warzywa, które są dużo zdrowsze.
Bezwzględnie unikamy produktów, których pochodzenie jest nieokreślone. Podobnie z utwardzaczami, aromatami, słodzikami czy konserwantami. (związki typu BHT, BHA, Ethoxyquin, Propyl Gallate) są bezwzględnie zakazane dla ludzi. Wymogi prawne, nie nakładają na producentów obowiązku podawania, środków użytych przez dostawców pół-produktów, muszą oni podawać jedynie to co sami do karmy dodają. Interesuje nas to szczególnie wtedy, gdy w karmie są ryby, gdyż te są konserwowane najczęściej (łososia trzeba przewieźć do zakładu oddalonego od brzegu często o kilkaset kilometrów, krowy i kurczaki z racji kosztów są zawsze na miejscu). Tu musimy zdać się na zapewnienie producenta i szukać na produktach, wyraźnych deklaracji o nie używaniu konserwantów.
Pełna lista produktów których należy unikać jest dostępna tutaj – click

Jak czytać etykiety?
Po angielsku… to nie żart, polscy tłumacze (nie tylko kinowi) mają niezwykłą tendencję, do przekręcania znaczeń słów, to co jeszcze za wielką wodą jest mączką z kurczaka (chicken meal) w Polsce staje się kurczakiem. Więc czytamy w języku producenta, najczęściej po angielsku.
Jakie są wymogi wobec producentów? Skład musi być podany wg zawartości (dokładniej ciężaru), tzn. pierwszy produkt jest tym, którego jest najwięcej, i tak do końca. Jasne jak słońce, to już wiemy co kupować. Prawda ? Niby prawda ale nie do końca.
Za oceanem nazywa się to “splitting”, czyli dzielenie. Znakomicie oddaje to sens zabiegów producentów. Jak z ze słabej karmy której skład, podany zgodnie z wymaganiami wyglądałby tak „ryż, pszenica, kurczak”, (zawartość kurczaka powiedzmy 15 %, produkty zbożowe po 36%), zrobić karmę na pierwszy rzut oka dobrą, jak ukryć tragiczną zawartość zbóż a wypunktować kurczaka?
Proste – wystarczy podzielić. Kurczaka dzielimy na pół, na kurczaka i mączkę z kurczaka, zboża można podzielić jeszcze prościej. I co otrzymujemy (zgodnie z prawdą): kurczak (8%), mączka z kurczaka(7%), ryż(6%), ryż brązowy(6%), łupiny ryżowe(6%), otręby ryżowe(6%), mączka ryżowa(6%), gluten ryżowy(6%), pszenica(6%), otręby pszeniczne(6%), łupiny pszeniczne(6%), otręby pszeniczne(6%), mączka pszeniczna(6%), gluten pszeniczny(6%). Oczywiście producent zawartości w % nie poda, a na końcu dorzuci dla równowagi z 20 uzupełniaczy (na łatwiznę – poda skład mineralno-wiaminowy).
Opakowanie ląduje w naszej ręce, tak naprawdę liczy się pierwsze pięć składników…”kurczak, mączka z kurczaka, ryż, ryż brązowy, pszenica”….. wygląda jako tako, bo wiemy, że podane jest według „ciężaru” nawet kurczaka jest dużo (tak to działa, lepiej wygląda kurczak wymieniony dwa razy niż raz, gdy w karmie jest indyk i kurczaka, możzna go cudownie pomnożyć). Pies dostaje coś, co wykończyło by nas w miesiąc. Rzeczywisty skład karmy to 15 % mięsa i 72 % zboża. Oczywiście ładnie napisane, w składzie „biologicznym” – 25 % białka, to też nieźle, tylko że ¾ tego białka jest ze zboża, i w uproszczeniu przeleci przez psa.
Podsumowując, dzielenie pozwala na dowolna manipulacją listą składników, przez producenta, im więcej jednorodnych składników jest podzielonych (pszenica, ryż), tym większe prawdopodobieństwo, że producent wciska nam „coś”. Jest niemożliwym określenie składu karmy, której składniki są podzielone. Unikajcie karm, których skład produktów zbożowych jest podzielony.Aha zapominałbym, składniki ważone są przed produkcją, w czasie której tracą prawie całą zawartość wody. Dla porównania w pszenicy wody jest (13,2 %) w kurczaku (80%), mączki z mięs, wody nie mają. W powyższym przykładzie, gdyby podano skład po wyprodukowaniu, kurczaka byłoby jeszcze mniej. Na czele listy widniałaby mączka z kurczaka, potem ocean zboża i na końcu – 1,5 % kurczaka.
Więc jak czytać skład.?
Liczy się (oczywiście wagowo) to co znajduje się przed składnikami o oczywistej małej zawartości, np. przed tłuszczem z kurczaka, bądź jakimś dodatkiem z alg, itp. Na to zwracamy uwagę gdy chcemy policzyć ile zbożowego zapychacza jest w karmie.
Przykłady dla zrozumienia, ależ proszę:
I. Kurczak, mączka z kurczaka, indyk, mączka z indyka, brązowy ryż, tłuszcz z kurczaka.Wygląda nieźle, cztery „mięsa” na czele listy. Dwa mięsa, nie są podane w formie mączki. Czyli surowe, w obróbce tracą 80% masy i w rzeczywistości spadają z listy. Rzeczywisty skład :mączka z kurczaka, mączka z indyka, brązowy ryż, kurczak, indyk, tłuszcz z kurczaka.Mimo wszystko wygląda bardzo dobrze, tylko jeden produkt zbożowy, o zawartości mniejszej niż mięsa (max może go być w karmie 33-32%, bo w innym przypadku musiałby być wyżej na liście), w rzeczywistości jest go mniej, skład dalszy za tłuszczem z kurczaka, jest znikomy. Jest tylko pięć składników głównych przed tłuszczem z kurczaka, stanowią one jakieś 95 % składu karmy. Logicznie rozumując, w tej karmie jest co najmniej c.a 20 % mączki z kurczaka i 20 % mączki z indyka. Naprawdę udana karma.
II. Mączka z kurczaka, ryż brązowy, biały ryż, ziarno ryżu, mączka glutenowa z ryżu, tłuszcz z kurczakaNa pierwszy rzut oka, nieźle. Na drugi nie bardzo. Zaczynami od mączki, wody nie traci w obróbce, więc rzeczywiście jest jej najwięcej. Oby na pewno? A rozczłonkowany na części pierwsze ryż? W rzeczywistości to ryż jest dominującym składnikiem tej karmy. Tak podany skład uniemożliwia określenie zawartości. Możemy przypuszczać, że skoro producent podzielił produkty, ryżu jest naprawdę dużo. Skoro dzielił go na czworo, to można założyć, że przy podziale na trzy częsci, części ryżu wylądowałyby przed mączką z kurczaka. Stosunek ryż : mięso w tej karmie wynosi co najmniej 3:1. Czyli tragicznie.
III. Mączka z kurczaka, ryż brązowy, jęczmień, otręby owsiane, kukurydza, tłuszcz z kurczaka, mąka pszenna, gluten pszeniczny, mączka rybna, proso.Tutaj dzielenia nie ma. Składniki po tłuszczu, możemy pominąć, więc niech nas nie zwodzi mączka rybna czy proso. Zostaje mączka z kurczaka, ryż brązowy, jęczmień, otręby owsiane, kukurydza. Masa zboża i mączka z kurczaka. Oczywiście może się zdarzyć, że w tej karmie mączki jest nawet 95%, ale producent raczej by się tym pochwalił. Sceptycyzm raczej wskazany. Skład słaby, ale przynajmniej bez wybiegów.
Jeszcze słów kilka o mięsie. W karmach w Polsce występuje ono w trzech zasadniczych formach:- naturalnej, „kurczak”,”indyk”,”łosoś” (traci w obróbce 80% masy), mięso w całości, jakośc raczej dobra. Bez kości, ścięgien itp.- mączka „z kurczaka”, „z indyka”, to zmielone zwierzęta, bez organów wewnętrznych i skóry, jakość jest problematyczna o czym dalej- dehytratyzowane mięso z np. „kurczaka”, tu warto się zatrzymać, jest to bowiem mięso, które przed produkcją karmy, zostało poddano procesowi „odwodnienia”. W skrócie można rzec, że zostało wysuszone. Zalety są oczywiste, jakościowo jest odpowiednikiem mięsa w formie naturalnej, natomiast z racji wysuszenie nie traci wagi w czasie obróbki, gdy producent podaje jak np. Acana, że mięso tego rodzaju stanowi 40% karmy, to jest tak w rzeczywistości.


Na większości opakowań, producenci zamieszczają dumnie, zapewnienie o zgodności karmy z normą AAFCO – zawsze to wygląda ładnie, spełniona surowa norma amerykańskiej agencji kontroli żywności.
Surowa?
Tylko jeden przykład – nigdzie nie ma wymogu by zwierzęta były „ubite przed produkcją”.- możliwe jest więc użycie do produkcji karmy zwierząt tzw. „4-D’(4tej kategorii), martwych, chorych, „uszkodzonych”, umierających, również tych, które padły w schroniskach, bądź zostały potrącone. Normy AAFCO dopuszczają również użycie wszystkich składników, z listy produktów niebezpiecznych, którą możecie znaleźć wcześniej. Tyle o surowych normach.

[ komentarz:


W Europie istnieje również organizacja FEDIAF - The European Pet Food Industry Federation (Europejska Federacja Przemysłu Żywieniowego Zwierząt Domowych). Europejska organizacja, która podobnie jak AAFCO ustala standardy żywieniowe dla psów i kotów oraz zasady dotyczące produkcji i sprzedaży karm. FEDIAF wdraża w produkcji system HACCP ]


Tutaj znajduje się lista przetestowanych i ocenionych karm. Oceny trzeba szukać tuż nad tabelką informacyjną.
Z dostępnych w Polsce karm maksymalną ocenę – sześć gwiazdek otrzymały Orijen i Taste of Wild, na cztery gwiazdki została oceniona Acana. Reszta? Warto sprawdzić.
Test karm
Korzystałem i tłumaczyłem z:
http://www.dogfoodproject.com
http://www.dogfoodanalysis.com/ "


czwartek, 19 lutego 2015

"To nie pies - to amstaff". Czyli blog o wszystkim co warte napisania :)





Przeglądając różne fora, artykuły, strony o psach czasem trafiam na coś co chciałabym zachować, ewentualnie z czym chciałabym się podzielić, dlatego będą się tutaj pojawiały publikacje, recenzje, zdjęcia, filmiki itp. :)

Zaczynamy!